poniedziałek, 28 października 2013

Życie zacina się po czterdzistce.


             Tak na szybko. Żeby się nie zacinało permanentnie pewnie trzeba coś zmienić. I wtedy się zacznie. Zupełnie inaczej, bo czas nas zmienia, zmienia się świat w koło, ludzie których znamy też się zmieniają. Tkwienie ciągle i ciągle w przeświadczeniu "że jakoś to będzie" , "samo się ułoży" to tak jakby  nawet nie stać w miejscu, tylko powolnie staczać się z górki, a i tak nie trafi się w to samo miejsce, bo już go nie ma.

Biorę się za naukę.

sobota, 7 września 2013

O Śląsku bardzo subiektywnie.

                Zacznę od końca, bo jednak nie mieszkam na Śląsku tylko w Zagłębiu z zacięciem na Jurę. Zaczęłam oglądać  Młyn i Krzyż Majewskiego i patrzę, patrzę, i takie dziwne uczucie, skąd ja to znam? Skałki, ścieżki, trawę, krzaczki jałowca. Jura, no nie wiedziałam że jedną z głównych ról odgrywały w tym filmie tak znane mi miejsca. W sumie zaburzyło mi to całą oglądalność, bo zamiast skupiać się na szczegółach i szczególikach obrazu Petera Bruegla starszego ( Droga krzyżowa) szukałam granicy między plenerem jurajskim a komputerowo dodanym obrazem.


I wtedy sobie coś uświadomiłam. Reżyser ( Majewski ) i autor zdjęć w tym filmie ( Adam Sikora) są jurorami konkursu fotograficznego do którego zgłosiłam zdjęcia. Miałam w planie przesłać zdjęcia skałek ale na skutek różnych zbiegów okoliczności tego nie zrobiłam, i dobrze, jakie one by były marne w porównani z tymi z ich filmu. 

Doszłam w końcu do Śląska, czyli do konkursu,

Moje to U dziadka, Piękne Katowice i Za kratami, jak się komuś spodobają może kliknąć. Mnie się wszystkie podobają, jako całość, tworzą jakąś opowieść, pokazują różne punkty widzenia.  

Na koniec jeszcze raz muzyczny śląski klimat

piątek, 6 września 2013

Chwilowa retrospekcja.

   W pierwszej kolejności przejrzałam historie na you tubie, niewiele mnie ostatnio zachwyciło. Z uporem maniaka jak średniowieczni alchemicy szukali kamienia filozoficznego, szukam tej odpowiedniej muzyki. Sama nie wiem po co. Być może, żeby ciary przeszły po moim karku aż do stóp, zawrót głowy i serce mocniej bije. Dźwięki, słowa, rytm. Jest jeszcze taka ewentualność, że chce się z kimś podzielić,  tym wszystkim. Tylko że, coraz mniej tych, tego, onego chętnego do odbioru. I ja się bardziej zamykam, jakbym czekała aż, ktoś zapuka i tadam jestem!!!! Czarno to widzę.

Później, żeby rozwiać ciemne chmury ............albo nie, jutro  o tym opowiem.

piątek, 26 lipca 2013

Lato, motyle i pszczoły.

                                                  W zeszłym tygodniu, bodajże we wtorek był dzień włóczykija, wędrowania, włóczęgi, jak ja to lubię, niestety siedziałam w dusznym biurze w przeciągu z wiatrakiem. Wzięłam sobie zatem urlop od środy, na regeneracje ciała i umysłu i żeby choć przez chwilę się poszwendać. 

Busikiem do Ogrodzieńca, dokładnie do Podzamcza to ok. 20 minut. Nie wiedziałam, że to bywa takie ekstremalne w trakcie upałów. Pomijając przypadki trudne, to mimo wszystko niektórzy codzienną higienę uważają za stratę czasu, bo chyba nie wody i odrobiny mydła.

Po złapaniu oddechu już na na miejscu doszłam do wniosku że warto jednak było, byłam tam milion razy ale jak za każdym razem, gdy wyjeżdżam z miasta, choć kawałeczek na Jurę,  czuję błogość. 

Kierunek Góra Birów.
Domki, ścieżka, górka i piękny widok na zamek ( którego zwiedzanie po raz kolejny , tym razem z premedytacją zignorowałam)


Teraz pora na łąkę, całe stado różnych motyli o owadów 


Bunkier z II wojny



I widok na Górę Birów, która była celem podróży 


Z tej górki widokowej, powolutku, wdychając aromat sosnowego lasu doszłam do celu. Zaledwie kilkaset metrów, ale taki las, że chętnie by się przeszło kilka kilometrów. Bory sosnowe na piaskach z domieszką buków, brzóz i modrzewi. 

To on widziany z góry 



Ta cała Góra Birów to rekonstrukcja wczesnośredniowiecznej osady. Szału nie ma, dwie wieżyczki, chata, wysoki mur z bali drewnianych,  maluteńki kawałek historii ze skałkami w tle i jakie widoki.








I trochę tych skałek na której stoi gród widzianych z dołu



Potem w dół przez łąkę a tam dziwne osty



I powrót do domu, do bloku



Takie są moje okolice i wędrówki kilkugodzinne.


Bonus:  Tak to wyglądało wiosną.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Jestem, jestem, jestem...........


                                                                                                                                                                      Nawet się nie spodziewałam, że mogę się tak przymknąć na dłuższy czas.  Tak na rozruch, trochę muzyki i zdjęcie z Zoo specjalnie dla Margarithes nosorożce ( nie, zdecydowałam że podeślę).Jak prezent to prezent, tylko za jakąś małpą @ się rozejrzę. Na razie mam taką




poniedziałek, 3 czerwca 2013

Lało i dym.





                                                    W sobotę grali w moim mieście, na stadionie, w ramach dni jakiś tam. Ludzi tyle co kot napłakał, a płakało niebo. Trochę młodzieży pod sceną i takie mumie stojące z parasolkami. Mama nie bujaj się!!  Jak tak stać jak kołek kiedy muzyka rozchodzi się po całym ciele? Mała tez się rozbuja, nawet później zaciągała mnie pod scenę i trzepała głową. Mamusia z córusią w skórzanych kurteczkach z kapturami, musiałyśmy wyglądać zabawnie. Gdyby tak ospała młodzież zaczęła  nieśmiało pogować chyba bym nie zdzierżyła.
Na bis zagrali Dym, perkusista gitarzysta i klawiszowiec wyciągnęli po papierosku i zapalili, dym poleciał przed scenę i otulił krople deszczu.